Pomysł wycieczki zrodził się raczej nagle i niespodziewanie, chociaż już dawno chciałam zobaczyć słynną stolicę naszych sąsiadów. Ze względu na dość ograniczone fundusze trzeba było się spiąć i zorganizować wszystko jak należy. Promocja kolejowa okazała się być strasznym niewypałem, gdyż reklamowane bilety za 19 euro tak na prawdę od dawna już nie istniały, choć nad kasą nadal wyświetlała się taka informacja. Oczywiście nie mogło mnie to zniechęcić. Dziewięć godzin w PKP do Cieszyna i jeszcze pięć do Pragi- a cóż to jest! 🙂

Na moście Karola dało się słyszeć cudowne dźwięki- jak się okazało melodię wygrywał Pan na kieliszkach 🙂
Na zwiedzanie miałam tylko dwa dni, więc musiałam się sprężyć, ale też nie zagalopować przy tym i nie zapomnieć o największych urokach miasta. Chciałam poczuć tą magię, którą Praga roztacza po całej Europie przyciągając jak magnes podróżujących do małego kraju- Czech. I przyznaję, że udało mi się. Poddałam się całkowicie zniewalającej atmosferze miasta i zatraciłam w czasie odkrywając wąskie, urocze uliczki na Mala Strana. Przechodząc zaś we mgle mostem Karola czułam się, jak w magicznej krainie wprost z powieści Lewisa, by w końcu znaleźć się na Zamku Hradczańskim olśniewająco wzbijającym się ponad domostwa, które spowijał już tajemniczy mrok.
Jeździłam metrem bez biletu (przepraszam) i obowiązkowo kosztowałam knedliczków. Ostatniego dnia udało się jeszcze zwiedzić praskie zoo, które nie jest może niebywale wielkie, ale za to dobrze utrzymane i zadbane. Można tam zobaczyć rzadkie gatunki zwierząt, jak np. goryle, chociaż ja i tak nie mogłam oderwać się od szyby za którą beztrosko bawił się w wodzie miś polarny 😉
Nocleg jak zawsze na couchu okazał się być najtrafniejszym wyborem, a całkowity koszt trzydniowej wycieczki udało się zmieścić w 300zł. Jestem pewna, że jeszcze nieraz zawitam w Pradze, by ponownie poczuć ten smak, ten klimat, tą…