Nie zdziwi Was pewnie, jeśli powiem, że jest tu ciepło i pięknie. Zachwycam się cudownymi krajobrazami i zastanawiam się, czy takie widoki mogą się kiedyś znudzić? Nawet zasypiając spoglądam z leżącego przy przeszklonej ścianie łóżka na ciemny ocean i oświetlone w oddali statki. I mam wrażenie, że niełatwo będzie mi się z tym rozstać.
Na wycieczkę na Przylądek Dobrej Nadziei trzeba było wyruszyć wcześnie z rana. Kręta trasa wiodła wzdłuż wybrzeża i skalistych klifów, o które rozbijały się fale lazurowo-niebieskiej wody oceanu. Ponieważ RPA słynie z pysznego wina, koniecznie musiałam się zatrzymać po drodze w jednej z najstarszych winiarni tego kraju. Za drobną opłatą można degustować kilka rodzajów najlepszych (i najdroższych) trunków. Pięć wyśmienitych smaków sprawiło, że zrobiło mi się nieco cieplej i weselej – znak, że czas ruszać dalej 😉

W tradycyjnej winiarni Constantia można zobaczyć, jak robi się wyśmienite trunki, a także spróbować, czym różni się zwykłe wino, od tego, które dojrzewało w drzewie
Kolejny przystanek to farma strusi. Są one hodowane ze względu na olbrzymie jaja (na miejscu można sobie zamówić jajecznicę – na pamiątkę jajo gratis), ale też ich mięso jest tutaj bardzo cenione. Pamiętając o ostrych i niebezpiecznych szponach strusi podeszłam bliżej do jednej parki. Popielata mama zagrzebywała jaja w piasku, zaś w nocy będzie je ogrzewał czarny samiec (u strusi jest wyraźnie zaznaczony dimorfizm płciowy).
Wyspę fok znałam już wcześniej z wielu przyrodniczych programów o rekinach. Tysiące rozbrykanych grubasków stłoczonych na niewielkiej skalistej wysepce przyciągają głodnych drapieżców. Na szczęście foki dobrze sobie radzą i w tej walce o przetrwanie wcale nie stoją na straconej pozycji. Potrafią płynąć tuż nad rekinem przez dłuższy czas, myląc w ten sposób oszalałego drapieżcę, który choć czuje swoją ofiarę, to jej nie widzi. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment – foka szybko się odłącza i ucieka.

Wyspa Fok. Świadomość, że pod nami pływa mnóstwo rekinów nieco napawała mnie strachem. Niestety nie udało się żadnego zobaczyć.

Ta foczka była kiedyś całkiem dzika. Kiedy poznała Pana z rybami, zawarli układ. Teraz foczka jest najedzona, a Pan może zarabiać na zdjęciach z turystami. Zadowolona foczka wraca później do "swoich", wróci kiedy znów zgłodnieje
Najpiękniejsza plaża, jaką kiedykolwiek widziałam, ma drobniutki, biały piaseczek i przejrzystą wodę, z której wystają potężne granitowe skały. Jednak nie tylko ja ją sobie upodobałam – już od dawna zamieszkują ją pingwiny. Wygrzewają się całymi dniami w słońcu i nawet nie raczyły na mnie spojrzeć, kiedy podchodziłam blisko, żeby się im przyjrzeć. 😉
Najbardziej wysuniętym na południe punktem Afryki jest Przylądek Igielny, który jednak nie należy do najbardziej spektakularnych miejsc. Dlatego „odkryto”, że z kolei malowniczo położony Przylądek Dobrej Nadziei jest najbardziej wysuniętym na południowy-zachód punktem Afryki. Każdy sposób jest dobry, żeby przyciągnąć turystów, chociaż przyznaję, że to miejsce zdecydowanie robi wrażenie. Znajduje się tam park narodowy, w którym żyje wiele endemitów. To też obszar, na którym obserwuje się największą aktywność wyładowań atmosferycznych – pierwszy odkrywca Bartolomeu Dias nazwał go Przylądkiem Burz.
Stojąc na skraju lądu zapomniałam o istnieniu czasu i szukałam wzrokiem miejsca, gdzie lodowaty Ocean Atlantycki spotyka się z ciepłym Indyjskim…
. . .
Pobyt w Kapsztadzie i wycieczki sponsoruje africangamesafari.com – organizator wycieczek po Afryce. Dziękuję!
Sty 30, 2012 @ 10:24:36
Ach! Niektórzy to mają szczęście. Dobrze, że jest ten blog, to można się trochę ogrzać i pomarzyć. Swoją drogą nie wiedziałam, że w Afryce są pingwiny!