Już od ponad tygodnia pracuję dla C.R.O.W. – organizacji, która zajmuje się leczeniem i pomocą wszystkim dzikim zwierzętom w Południowej Afryce. Ponieważ jest to instytucja pozarządowa, warunki są bardziej niż skromne, a całość funkcjonuje tylko dzięki sponsorom i dobrowolnym wpłatom. Mimo to, tylko w ciągu ostatniego roku udało się tutaj uratować aż 5 000 zwierząt, które zostały pokrzywdzone przez człowieka. A kim są nasi pacjenci?

Mimo skromnych warunkow w klinice uratowano juz wiele tysiecy dzikich zwierzat, ktore zdrowe i szczesliwe wrocily na wolnosc
Góralek przylądkowy (dassie) – chociaż rozmiarem niewielki, to w rzeczywistości najbliższy obecnie żyjący krewny słonia. Jego niezwykła anatomia fascynuje wielu naukowców – góralek posiada żołądek przypominający w budowie koński, prócz tego siekacze gryzoni, górne trzonowce jak u nosorożca, zaś dolne uzębienie hipopotama. Natomiast ich mózg i kły są zbudowane tak jak u słonia i tak jak one mają doskonałą pamięć. Te specyficzne zęby sprawiają, że góralek sieje największy postrach w naszej klinice i nikt nie chce mieć z nim do czynienia – jest agresywny, w czym zupełnie nie przypomina łagodnych olbrzymów. Jest też najbardziej leniwym stworzeniem ze swojej rodziny i uwielbia godzinami wygrzewać się na skałach. Jego oczy posiadają specjalną błonę, która zasłania soczewkę i pozwala mu patrzeć prosto w stronę słońca – to dodatkowa ochrona przed drapieżnikami: leopardami, orłami lub pytonem.
Genet* – tymczasowy dom mają u nas dwie rodzinki tych prześlicznych kocich krewnych. W naturze są samotnikami i prowadzą nocny tryb życia polując na drobną zwierzynę. To, czym mnie urzekły, to przepiękne, nienaturalnie długie ogony. Mają też wyjątkowo duże oczy i uszy przy stosunkowo małej głowie. Tak dobrze wprawiły się w skakaniu po drzewach, że rzadko kiedy schodzą na ziemię. W Europie i USA są trzymane jako zwierzęta domowe i zywione karmą dla kotów lub… fretek. Patrząc każdego dnia na te cudowne stworzenia z jednej strony miałabym ochotę zatrzymać je przy sobie, jednakże w głębi serca wiem, że ich miejsce i szczęście jest na wolności. Te, którymi się opiekuję, są jeszcze całkiem małe, więc minie kilka miesięcy, zanim się usamodzielnią i będzie je można wypuścić. Wiecie, że maluchy dojrzewają dopiero w wieku dwóch lat?
Mangusty – przybyły na kontynent z Madagaskaru. Te słodziaki również potrafią nieźle ugryźć. Żyją w licznych rodzinach, gdzie każdy ma swoje zajęcie – kiedy jedne niańczą dzieci, drugie w tym czasie szukają pożywienia. W przeciwieństwie do innych drapieżników, źrenica mangusty jest owalna i pozioma, zupełnie jak u kóz. Kiedyś trzymano je, aby zabijały węże i szczury (polują nawet na jadowite kobry i żmije), jednakże wywołały większe zniszczenie, niż można było się spodziewać. Dlatego teraz ich przewożenie na inne kontynenty jest surowo wzbronione. Człowiek to jednak sprytne stworzenie i wymyślił inny sposób, żeby wykorzystać mangusty – na przykład do biosyntezy sztucznej skóry, która będzie się nadawała do leczenia oparzeń.
Ośrodek jest domem dla wielu małych i średnich dzikich zwierząt, podczas gdy duże znajdują się tylko na terenie parku ze względu na brak odpowiednich pomieszczeń (w ekstremalnych sytuacjach są przewożone do innych klinik, jak na przykład ta, do której jadę za tydzień). W tej chwili trwa tak zwany „baby season”, więc opiekuję się w większości młodymi, które zostały ranne lub osierocone w wyniku ludzkiej ingerencji. Proces ich usamodzielnienia się może trwać nawet do kilku miesięcy, więc już ich nie zobaczę na wolności (chyba, że postanowię tu zostać;)). Miałam jednak okazję brać udział w wypuszczeniu mangust, które radośnie się rozbiegły i zniknęły szybko z naszych oczu, żeby budować nowy dom 😉
Po drodze znaleźliśmy świeże jeszcze zwłoki żyrafy. Krążyliśmy wokół przez pewien czas w oczekiwaniu lwów, ale te najwyraźniej postanowiły poczekać, aż będą mogły w spokoju zjeść swój posiłek.

jako ze zyrafy sa malo stabilne na betonowej drodze, staja sie wowczas latwym lupem dla drapieznikow
*Użyłam angielskiej nazwy gatunku, bo niestety nie mogłam znaleźć polskiego odpowiednika. Jak wrócę, to spróbuję się do tego dogrzebać.
Lu 09, 2012 @ 17:04:41
Wspaniała przygoda, a te góralki to dopiero dziwoląg! Mnie w niczym nie przypominają …słonia, ale wierzę Ci, w końcu to Ty jesteś specjalistką. Pozdrowienia dla gorącej Afryki.
Lu 09, 2012 @ 19:23:33
Natalia, jesteś moim mistrzem i wzorem :* Jak widzę to wszystko co robisz to uświadamiam sobie dużo rzeczy które pomagają mi w moich życiowych wyborach 🙂
Lu 09, 2012 @ 19:36:51
Dobrze, że są ludzie tacy jak Ty, którym nie jest obojętne to, czy kolejne pokolenia będą mogły podziwiać dziką naturę.
Lu 10, 2012 @ 16:27:05
Dziekuje wszystkim za komentarze! 🙂
Lu 13, 2012 @ 19:50:05
Natka, po prostu podziwiam Twoją pasję i miłość do zwierzaków. Spokojnie mogę powiedziec, że jesteś wzorem dla moich córeczek :-)) buziaki
Lu 13, 2012 @ 19:51:35
a mangusty są fantastyczne 🙂
Mar 25, 2014 @ 20:40:46
(*Użyłam angielskiej nazwy gatunku, bo niestety nie mogłam znaleźć polskiego odpowiednika. Jak wrócę, to spróbuję się do tego dogrzebać.)
Żeneta 😉 Pewnie południowa biorąc pod uwagę region.
Mar 27, 2014 @ 10:33:00
hehe no tak tak, teraz to już wiem, ale wtedy wiele nazw gatunków było dla mnie nowych 😉