Inti Wara Yassi, ośrodek dla którego obecnie pracuję, stara się zapewnić swoim podopiecznym warunki jak najbardziej zbliżone do życia w naturze. Jednak ponieważ zwierzęta otoczone są szczególną troską, dożywają znacznie bardziej podeszłego wieku, niż przeciętna średnia dla danego gatunku. A to oczywiście wiąże się z występowaniem różnych chorób.
Oceloty żyją około dwunastu lat – Millie ma 14. Od dłuższego już czasu zmaga się z problemami układu moczowego. Zaczęło się od bolesności przy oddawaniu moczu, potem pojawiła się krew. USG wykazało kamienie nerkowe i wtórnie stan zapalny. Podjęto różne próby leczenia, ale jak twierdzą miejscowi lekarze, dopiero po zastosowaniu leków homeopatycznych (???) kocica zaczęła czuć się lepiej. Prócz tego, ważne jest również przestrzeganie odpowiedniej diety. Niestety muszę stwierdzić, że pod tym względem ośrodek kuleje, choć zdaję sobie sprawę, iż przyczyną są względy finansowe.
Nad wszystkim pieczę sprawują wolontariusze, którzy dość często się zmieniają, brakuje zatem stałej kontroli osoby wykształconej w tym kierunku. Z tego powodu Millie przez pewien czas nie dostawała swoich leków, a jej stan nieco się pogorszył. Taka sytuacja stwarza zagrożenie nie tylko dla samego zwierzęcia, ale też dla jego opiekuna. Chociaż oceloty są niewiele większe od naszych domowych kotów, to jednak mają bardzo silny ogon i potężniejsze łapy, dzięki czemu wysoko skaczą, a gdy są podenerwowane, potrafią pokazać ostre pazury. Ponieważ jestem teraz jedyną studentką weterynarii na miejscu, wobec tego zadecydowano, że będę odpowiedzialna za opiekę nad Millie. Ale o tym już w kolejnym rozdziale…