Opowieść z Boliwii i Peru niedokończona, a ja już jestem na innym kontynencie. Nie pisałam jeszcze o wyspie kaktusów na pustyni solnej, o spotkaniu z Pudzianem w La Paz, o zachodzie słońca nad Titicaca ani o tajemnicach Machu Picchu. Obowiązki uczelniane pochłaniają cały mój czas, jednakże, o ile mnie pamięć nie zawiedzie, dokończę jeszcze moją południowoamerykańską historię. Tymczasem los pisze już kolejne rozdziały. Dzięki wsparciu kantoru internetowego Cinkciarz.pl, który już po razy drugi sponsoruje Operację, jestem w Chinach. I to za sprawą tylko jednego, ale bardzo szczególnego zwierzęcia – pand wielkich!
Jestem już w Szanghaju, gdzie wczoraj uczestniczyłam w obchodach Nowego Roku. Nie, nie pomyliło mi się 🙂 10 lutego rozpoczął się hucznie Rok Węża. Najbliższe trzy dni będę zwiedzać intensywnie słynną metropolię, aby później polecieć do Chengdu, gdzie znajduje się największy na świecie ośrodek dla pand. Wkrótce zaczyna się ich sezon rozrodczy, a chińsko – amerykańskie centrum badawcze Bifengxia jest prekursorem rozmnażania zwierząt za pomocą sztucznej inseminacji. Dla mnie to jedyna taka możliwość podejrzenia specjalistów w działaniu nad zachowaniem zagrożonego gatunku. Moja praca marzenie jest coraz bliżej 😉
Raz jeszcze dziękuję Cinkciarzowi, który usuwa materialne przeszkody stojące mi na drodze do realizacji pasji. Dziękuję również wszystkim, którzy wspierają mnie dobrym słowem i trzymają kciuki za kolejne „dzikie” pomysły. Równocześnie chcę dodać, że postaram się odpisać na wszystkie Wasze maile po powrocie – niestety ostatnio brakuje mi doby i pewne sprawy muszą nieco poczekać. Tak więc „zai jien”, czyli po chińsku „na razie”!
Lu 10, 2013 @ 18:44:15
Ale ty masz klawe życie, niczym cysorz…chiński oczywiście. Pisz często, wstawiaj zdjęcia, zapowiada się kolejna wspaniała przygoda. Pozdrów szanownego Węża, niech Ci sprzyja.