Szanghaj – Perła Orientu

Pierwsza gigantyczna metropolia, której ulicami miałam okazję się przechadzać. Z początku nie wiedziałam, co sądzić o tym mieście. Gdzie nie spojrzeć, piętrzyły się drapacze chmur obok 30 – piętrowych, starych bloków. Powybijane szyby, odrapane ściany i wiszące dosłownie wszędzie pranie raczej dawały przygnębiający obraz. Jednakże ulice były czyste, a zza rogu co chwilę wychylały się przeszklone, nowoczesne biurowce. Tak przywitał mnie Szanghaj, do którego, zupełnie przez przypadek, trafiłam w dniu bardzo ważnego dla mieszkańców Państwa Środka święta – Chińskiego Nowego Roku. Za kilka godzin miliony Azjatów miały obwieścić nadejście roku Węża, o czym przypominały pstrokato święcące ozdoby uliczne.

P1020134

Maglev – super szybka kolejka z lotniska do centrum miasta

Pierwszy mit obalony – Chińczycy wcale nie jedzą ciągle ryżu. Na ponad sto dań w restauracjach, rzadko która zawierała ten właśnie składnik. A przyznać muszę, że jedzenie pozytywnie mnie zaskoczyło i było wręcz wyśmienite. Dodam, że jestem raczej wybredna, ale jak tu się oprzeć krewetkom w herbacie i innym cudom, których znane mi słowa nie pozwalają opisać?

P1020139

kurczak z czymś zielonym

P1020141

krewetki w herbacie

P1020282

pierożki na parze z przeróżnym nadzieniem (moje ulubione to krewetkowe)

Skoro stanęłam na chińskiej ziemi akurat w „sylwestra”, postanowiłam więc oddać się energii miasta i wraz z nowymi przyjaciółmi, którzy gościli mnie w Szanghaju i swoimi radami ułatwili dalszą podróż po kraju, udaliśmy się na Bund, typowy punkt miasta kojarzony z pocztówek. Chociaż cała dygotałam z zimna, bo nie przygotowałam się na aż tak złą pogodę, to oniemiałam, kiedy padły na mnie te wszystkie wielkomiejskie światła. Z przodu nowoczesna dzielnica, za plecami zabytkowe budynki z klubami i pubami. Po spacerze wzdłuż rzeki postanowiliśmy doczekać północy w jednym z takich lokali. Był tam duży taras z pięknym widokiem, gdzie przez dwie godziny odliczaliśmy czas do magicznej godziny. I… nic. Nic! W tym roku rząd nie zorganizował pokazu fajerwerków. Nieco się rozczarowałam, ale okazało się, że Chińczycy są dosłownie piromanami i puszczali petardy wszędzie, gdzie tylko się dało. Bez ładu i składu, ale za to głośno, hucznie i kolorowo!

P1020146

P1020148W związku z Nowym Rokiem Chińczycy mają aż tydzień wolnego. Zjeżdżają wtedy do swoich rodzin na wielkie obżarstwo, podobnie jak my w święta Bożego Narodzenia. Z tym, że ich jest znacznie więcej, a w czasie wolnym od pracy uwielbiają zwiedzać własny kraj. O tym, co znaczy prawdziwy tłum, przekonałam się już drugiego dnia w Szanghaju, kiedy wybrałam się na starówkę. Efekt przeciskania się pomiędzy Azjatami idealnie oddaje porównanie do uczucia, gdy jest się w wirze wodnym w aquaparku. Nie trzeba za bardzo przebierać nogami, bo sam cię niesie, ale tylko w jednym kierunku, więc nie da się zawrócić i w ogóle bardzo ciężko z niego wyjść. Choć zdjęcia robiłam z trudem próbując wywalczyć odrobinę przestrzeni wokół siebie, to i tak zachwyciła mnie typowa dla tego państwa architektura. Jej piękno jeszcze bardziej eksponują zapalone nad uliczkami lampiony, które automatycznie włączają się po zmroku. Spacer po ogrodzie i tanie, świeże sushi pozwoliły mi chociaż na chwilę zaczerpnąć oddechu i odtajać od miejskiego gwaru.

P1020196

P1020214

P1020236

P1020272

P1020286

P1020313

P1020326

P1020345

Liczyłam skromnie, że wypad poza miasto da mi chwilę relaksu. Niestety, w Dzudziadziao, zwanym tutejszą Wenecją, okazało się, że tysiące Chińczyków wpadło na ten sam pomysł. Mimo to, rejs łodzią a’la gondolą i przechadzka po wąskich ścieżkach nad kanałami okazały się być warte zachodu, zwłaszcza, że udało mi się dotrzeć również do mniej uczęszczanych dróg. Sklepiki kusiły tandetnymi pamiątkami i choć niewielu było zagranicznych turystów, to jednak nie narzekały na brak klienteli. Im bardziej coś było kiczowate, tym chętniej Chińczycy sami to kupowali 🙂

P1020385

P1020377

P1020415

P1020449

P1020458Na koniec udałam się jeszcze do nowoczesnej dzielnicy, do której prowadzi około 5 – kilometrowa ulica z samymi ekskluzywnymi centrami handlowymi dla bardzo zamożnych (z naciskiem na bardzo). Wstąpiłam też do oceanarium, które choć może się pochwalić najdłuższym tunelem wewnątrz akwarium, to jednak poza tym nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Ostatni rzut okiem na Perłę Orientu i pora odlatywać. Kolejny przystanek to oddalone o 1600 km Chengdu w prowincji Syczuan.

P1020626

1 komentarz (+add yours?)

  1. wiola
    Lu 17, 2013 @ 17:17:44

    Piękne zdjęcia, naprawdę pełna egzotyka. Życzę Ci fascynujących przygód i czekam na kolejne wieści.

    Odpowiedz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: