Po dobry humor do Mediolanu!

Nie lubię jesieni. Owiewa chłodem jeszcze przed chwilą rozgrzane słońcem  i burzą pomysłów umysły. Wprowadza w monotonię codziennych obowiązków i ciągły pośpiech, który i tak nie przyspieszy nadejścia następnych wakacji. Prócz tego szarówka za oknem sprawia, że nieustannie chce mi się spać. Najchętniej zakopałabym się w swojej norce i zapadła w niedźwiedzi, zimowy sen marząc o letnim podmuchu wiatru, uderzeniu morskiej fali i soli na ustach. Na szczęście znalazłam lepszy sposób na rozwianie pochmurnych nastrojów…

Nad rzeką Adygą

Bez konkretnego planu wybrałyśmy się  razem z koleżanką Ulą na spacer do Mediolanu. Jeszcze na lotnisku w Bergamo stałyśmy jak wygłodniałe psy pod McDonaldem, który we Włoszech jest czynny dopiero od 9.30. Akurat tego dnia stoliki były bardziej brudne i uprzejmy Pan musiał je dokładniej szorować, więc lokal otwarto jeszcze później. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i bez protestu przyjęłyśmy na ten weekend włoski licznik czasu.

Oszałamiająca katedra Duomo o zmroku

Nocleg na couchu po raz kolejny okazał się być najlepszym wyborem. Bułgarka i dwie dziewczyny z Sycylii wprowadziły nas w cieplejszy, południowo-włoski klimat. Rozmowy o zwyczajach w kuchni zajęły nas do tego stopnia, że zapomniałyśmy na chwilę, po co tu przyjechałyśmy. Nieco później stałyśmy już oszołomione przed Duomo – gotycką katedrą z marmuru z mnóstwem zdobień, statui i witraży. Przy tak pięknej pogodzie i bezchmurnym niebie wejście na taras było koniecznością, pomimo dość wygórowanej ceny. Widoki na miasto i alpy – bezcenne 🙂

Na tarasie Duomo...

... z Ulą

Mediolan, jak wiadomo, jest uważany za stolicę mody. Faktycznie najróżniejszych sklepów tu nie brakuje – zakupoholicy na pewno się tu nie znudzą. Natomiast dla turysty dwa dni na poznanie miasta zupełnie wystarczą. Ze względu na piłkarskie zainteresowania Uli wybrałyśmy się na San Siro – jeden z największych stadionów na świecie. I ja znalazłam tam coś dla siebie, ponieważ obok akurat miał miejsce trening kłusaków, które przypominają mi wyścigi rzymskich rydwanów. Niedaleko toru odnalazłyśmy wielkiego konia z brązu – konia Leonarda da Vinci.

Koń Leonarda da Vinci obok toru wyścigów konnych w Mediolanie

Wieczorne spacery po rozrywkowej dzielnicy Navigli w poszukiwaniu dobrego jedzenia z pewnością nie byłyby tak owocne, gdyby nie nasi bułgarsko- włoscy przewodnicy. Dwunastoosobowa grupa przyjaciół niemal w całości pochodziła z południowej części kraju, co dumnie podkreślali. Uważają się za cieplejszą, życzliwszą stronę Włoch i prawdopodobnie mają w tym dużo racji. Pokazali nam świetną knajpę, gdzie można było odpocząć po długich marszach przy dobrym piwie i wyśmienitym włoskim jedzeniu oraz przekąskach. Aperitivo, bo tak nazywa się ten mediolański zwyczaj, wciągnęło mnie od samego początku, kiedy zobaczyłam zastawione stoły. Co wieczór, zamawiając drinka lub też piwo, można częstować się do woli serwowanymi przysmakami. Nie zabrakło wśród nich kilku rodzajów pysznej pasty, wyjątkowo smacznej pizzy oraz sałatek z oliwkami i tuńczykiem. A na deser soczyste mandarynki w czekoladzie uwiodły moje kubki smakowe…

Aperitivo, czyli jak w tani sposób spróbować włoskiej kuchni i najeść się do syta 🙂

W samym Mediolanie brakowało mi południowego klimatu, wąskich uliczek i włoskiego gwaru. Wszystko to nadrobiłyśmy w niedalekiej Weronie, gdzie romantyczny nastrój nie gaśnie nawet w listopadzie. Miasteczko jest na tyle małe, że można spokojnie obejść je na piechotę w jeden dzień. Spacerując, nie sposób nie natknąć się na Arenę – trzeci największy amfiteatr we Włoszech. Za kilka euro można usiąść tam, gdzie przed dwudziestoma wiekami zasiadali kibice igrzysk  gladiatorskich.

Piazza Bra i Arena w Weronie

Spacerując dalej i klucząc między kolorowymi domkami oraz starymi kościołami, w końcu odnalazłyśmy dom Julii. Nawet poza sezonem jest tam mnóstwo ludzi, którzy na ścianach rzeźbią serca z… gumy do żucia. Na koniec Ula oblała się gorącą czekoladą i brudne, ale za to szczęśliwe, wróciłyśmy do domu 🙂

Skrzaty - Amorki mają w mieście miłości dużo pracy 😉

 Przewodnik:

Transport z lotniska w Bergamo: najtaniej kupić bilet autobusowy w informacji na lotnisku (2 eu), którym dojedziemy na dworzec kolejowy. Pociąg do Mediolanu odjeżdża co godzinę i kosztuje 5 eu. Wygodniej, choć nieco drożej jest wziąć bezpośredni autobus spod lotniska, który dojeżdża do dworca centralnego w Mediolanie (9-10 eu). Samo lotnisko jest malutkie i nie sposób się tam zgubić.

Pociąg do Werony: 10eu, rozkład jazdy można sprawdzić na trenitalia.com Uwaga! Pociągi we Włoszech często mają opóźnienia.

Arena di Verona: na co dzień dostępna do zwiedzania dla turystów, można też wybrać się na koncert operowy. Aktualne informacje na http://www.arena.it/

Aperitivo: codziennie między 18 a 22 kupując piwo lub drinka (8-10eu) można częstować się bez ograniczeń włoskim jedzeniem w formie szwedzkiego stołu. Wiele dobrych knajp można znaleźć w dzielnicy Navigli, polecam dotrzeć tam spacerem z Duomo Centrale.

Ceny: hamburger 1 eu, wejście na taras Duomo- 6 eu schody lub 10 eu winda, najtańsza pizza, jaką udało nam się znaleźć 4 eu, wino od 1,5 eu, bilet dobowy na komunikację 4,5 eu, jednorazowy 1,5 eu.

Nocleg: couchsurfing.com

Przelot: wizzair za 150 zł z Warszawy

Grazie! Dziękuję

%d blogerów lubi to: